miepaj miepaj
664
BLOG

Uczciwie o teorii ewolucji (cz. I)

miepaj miepaj Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 29

dr inż. Mirosław Rucki

Uczciwie o teorii ewolucji

(część I)

 

Moja wiara w teorię ewolucji runęła w 1989 roku, kiedy jako student politechniki przeczytałem książkę radzieckich ewolucjonistów o najnowszych ustaleniach badawczych... Dowiedziałem się z niej, że badania genetyczne jednoznacznie wskazują, iż wszystkie żyjące dziś na Ziemi kobiety pochodzą od jednej tylko pramatki, która zresztą nie posiadała żadnych cech małpy. Poza tym opisano tam odkrycia dowodzące, że człowiek chodził po Ziemi w tym samym czasie, co dinozaury – lub że dinozaury żyły jeszcze wtedy, kiedy na naszej planecie pojawili się ludzie.

Oczywiście, fanatycznie wierzący w teorię Darwina radzieccy naukowcy usiłowali wykazać, że te najnowsze ustalenia nie stoją w sprzeczności z lansowaną przez nich ideologią samoczynnego powstania życia z nieożywionej materii, oraz człowieka ze świata zwierząt. Do mnie jednak nie przemówił argument, jakoby pramatka dzisiejszych ludzi samodzielnie, w oderwaniu od pozostałych pobratymców, wyewoluowała z małpoluda w człowieka i straciła sierść w wyniku napromieniowania radioaktywnego. Zacząłem drążyć temat i przekonałem się, że cała teoria Darwina ze wszystkimi jej modyfikacjami bazuje na braku danych, a nie na naukowo potwierdzonych faktach. Prawda jest taka, że gdyby Darwin posiadał choćby połowę dzisiejszej wiedzy o świecie, teoria o pochodzeniu gatunków po prostu nie przyszłaby mu do głowy.

 

Przegląd prasy

Chcąc dowiedzieć się czegoś nowego na temat teorii ewolucji, zaglądam czasami do czasopism naukowych. Jest takie czasopismo w języku angielskim pt. Trends in Ecology and Evolution, które porusza zagadnienia teorii ewolucji. Znajduje się ono na tzw. Liście Filadelfijskiej, wydawcą jest Elsevier (Wielka Brytania), co świadczy o wysokim poziomie naukowym. Co nowego można się dowiedzieć o ewolucji z artykułów opublikowanych w nim w roku 2009?

Zajrzyjmy do artykułu autorstwa amerykańskich naukowców, A. Rokasa, P. Abbota, „Harnessing genomics for evolutionary insights” (2009, vol. 24, nr 4, s. 192-200, http://tiny.pl/hbs1d). Autorzy są zwolennikami teorii ewolucji i proponują metodę symulacji rozwoju ewolucyjnego życia na Ziemi. Rzuca się w oczy stwierdzenie, że tzw. „drzewo życia, czyli ukazywana we wszystkich podręcznikach struktura wzajemnego pochodzenia gatunków, jest fikcją. Okazuje się, że zaledwie niecały 1% (tak, jeden procent!) znanych istot żywych da się wpisać jako tako w ogólnie przyjętą strukturę „drzewa życia. Pozostałe do niej nie pasują wcale. Jako inżynier zastanawiam się, jak zostałaby przyjęta np. wysunięta przeze mnie nowa teoria budowy jakichś mechanizmów, która dawałaby zaledwie 1% działających urządzeń. I co z tego, że autorzy nadal trwają w swojej wierze w niewzruszoną ewolucję gatunków, kiedy fakty mają się inaczej, a oni nie są w stanie ich wyjaśnić?

Przyjrzyjmy się wyjaśnieniom, dotyczącym przypadkowości zmian ewolucyjnych, podanym w artykule naukowców francuskich Th. Lenormand, D. Roze, F. Rousset, „Stochasticity in evolution” (2009, vol. 24, nr 3, s. 159-165, http://tiny.pl/hbs1l). Autorzy, przekonani ewolucjoniści, chętnie operują słowami „mogło się wydarzyć, „mogło nastąpić”. Przy czym jednoznacznie stwierdzają, że ewolucja jest sterowana nie przez prosty przypadek, tylko przez zbieg okoliczności. To znaczy, że musi nastąpić taki zbieg okoliczności, przy którym zmiany ewolucyjne w genach (mutacje) okażą się korzystne w świetle zachodzących zmian globalnych (np. klimatu), i to na przestrzeni życia tak pojedynczych osobników, jak i całej populacji gatunku. Sami autorzy przyznają, że jedno nie pasuje do drugiego, chociażby z tej prostej przyczyny, że zmiany w genach (mutacje) z reguły są neutralne albo szkodliwe i nie zachodzą jednocześnie u kilku osobników. Powodują one raczej utratę możliwości dostosowania się do zmieniających się warunków. Prawie niemożliwe jest, by jednakowe mutacje zaszły u dwóch osobników płci przeciwnej jednocześnie i w dodatku okazały się korzystne dla gatunku. Warunkiem dostosowania się do zmieniających się warunków jest to, by mutacje wyprzedzały zmiany klimatu, co jest sprzeczne z założeniem, że dobór naturalny jest motorem ewolucji gatunków. Artykułując wszystkie te wątpliwości i nie znajdując żadnego dla nich wyjaśnienia ani we własnych badaniach, ani w 138 zacytowanych pracach, autorzy pozostają wierni teorii Darwina, polegając na wszechmocnym wyrazie „być może”.

Podobnie ma się sytuacja w przypadku bardziej konkretnych problemów, na przykład jak zachodziła ewolucja narządów echolokacji u nietoperzy. Wszyscy wiemy, że nietoperz orientuje się w przestrzeni dzięki sygnałom ultradźwiękowym, które odbijają się od przedmiotów i dają mu informację o ich wielkości i położeniu. Artykuł poświęcony temu zagadnieniu, pt. „Hear, hear: the convergent evolution of echolocation in bats?”, napisała irlandzka badaczka E.C. Teeling (2009, vol. 24, nr 7, s. 351-354). Słusznie zauważa ona, że sprawa jest bardzo skomplikowana, ponieważ urządzenie echolokacyjne wymaga co najmniej trzech elementów: 1) nadajnika ultradźwięków, 2) odbiornika echa nadawanego ultradźwięku, 3) systemu analizy odebranego (usłyszanego) sygnału, który pozwala ustalić, gdzie znajdują się przeszkody na drodze nietoperza. Autorka odnotowuje, że te wszystkie zaawansowane urządzenia nie zależą od jakiegoś jednego genu, tylko od kilku grup różnych genów zwierzątka. Jak więc one ewoluowały? Co powstało z czego? Czy najpierw rozwinął się zmysł słuchu, a potem dopiero „nadajnik”, czy odwrotnie? Jak funkcjonowały nietoperze czy ich przodkowie, zanim cały system się ukształtował? Jak długo to trwało?

Autorka nie dała odpowiedzi na żadne z postawionych pytań. Zaznaczając, że wiedza w tej dziedzinie jest bardzo mała, wskazała na jakiś gen, odpowiedzialny za część układu echolokacyjnego nietoperza, oraz na pewne podobieństwa z innymi istotami. Uczciwie przyznała się, że wie mniej niż nie wie i wyraziła nadzieję, że wkrótce zostaną znalezione liczne formy przejściowe, pozwalające wypełnić lukę pomiędzy realnym nietoperzem, wyposażonym w doskonały skomplikowany system echolokacji, a jego hipotetycznymi przodkami, wyposażonymi w hipotetyczne niedorozwinięte niefunkcjonalne części tegoż systemu. Tak naprawdę, autorka stanęła w tym samym miejscu, co 150 lat temu Darwin, który zapowiedział dostarczenie „w krótkim czasie ogromnej ilości dowodów” na ewolucję gatunków. Jak widać, dowodów tych po prostu brak w roku 2009 tak samo, jak brakowało ich w roku 1859, kiedy po raz pierwszy opublikowano prace Ch.R. Darwina i A.R. Wallace’a.

 

Dane i ich interpretacja

Powtórzę to, co powiedziałem na początku: gdyby Darwin posiadał wiedzę o skomplikowanym urządzeniu echolokacyjnym nietoperza, które nie występuje nawet w części u żadnego ze „spokrewnionych” z nim zwierząt, nie wymyśliłby on teorii, jakoby nietoperz pochodził od jakiejś mniej skomplikowanej istoty. Gdyby Darwin wiedział, że dobór naturalny ma poważne ograniczenia w obrębie gatunku i wcale nie współgra z mutacjami genetycznymi, nie sformułowałby swojej teorii „pochodzenia gatunków”. Gdyby wiedział, że 99% istot żywych nie pasuje do teorii ewolucji, po prostu nie wpadłby na coś takiego jak ewolucja.

Nie mam zamiaru analizować, dlaczego wielu poważnych naukowców trwa wciąż przy teorii, która wyjaśnia znacznie mniej niż nie wyjaśnia. Być może chodzi o to, że znacznie łatwiej jest gdybać i spekulować, jak to „mogło być”, nie mając prawie żadnych danych, niż pozbierać razem niezbite dowody i dokonać prawdziwej syntezy zgromadzonej wiedzy. Najprawdopodobniej jednak wielu uczonych obawia się tego, że w wyniku takiej syntezy będą oni zmuszeni sformułować jedyny rozsądny wniosek: ktoś musiał to wszystko stworzyć. Do takiego bowiem wniosku dochodzą badacze, którzy bez uprzedzeń narzuconych przez ewolucjonistyczne myślenie, uczciwie analizują wyniki badań naukowych w różnych dziedzinach. Podam tylko dwa przykłady.

(dok. nastąpi)

miepaj
O mnie miepaj

Nieformalny przewodniczący Grupy Inicjatywnej Polskiego Towarzystwa Kreacjonistycznego (1993-1995), pierwszy przewodniczący Towarzystwa (w latach 1995-1998), redaktor naczelny organu Towarzystwa "Na Początku..." od 1993 roku do 2006 oraz (po zmianie tytułu) "Problemów Genezy" od 2013-.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie