miepaj miepaj
213
BLOG

Dogmaty biologii molekularnej w kryzysie (dok.)

miepaj miepaj Nauka Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Michał Ostrowski

Dogmaty biologii molekularnej w kryzysie * (dok.)

 

            Mieczysław Chorąży w swoim artykule gładko rozprawia się ze skostniałymi dogmatami współczesnej biologii. Podaje szereg argumentów falsyfikujących zarówno dogmat „jeden gen-jedno białko”, jak i dogmat centralny, czyli o jednokierunkowej transmisji genetycznej informacji. Jak czytaliśmy, według niego wyróżnić można przynajmniej cztery piętra informacji kształtującej fenotyp, a najprawdopodobniej jest ich jeszcze więcej:

Wydaje się, że komórka jajowa zapłodniona plemnikiem nie byłaby zdolna do rozpoczęcia rozwoju bez udziału swojej cytoplazmy, RNA i innych nieznanych nam jeszcze elementów. Matczyna cytoplazma komórki jajowej ma też swój duży udział w utrzymaniu swoistości gatunków.

            Uważny czytelnik zwróci jednak uwagę na inną kwestię: co precyzyjnie koreluje wszystkie te „informacyjne piętra”, te wszystkie nadzwyczaj złożone funkcje i procesy w jeden cel, jakim jest rozwój i egzystencja konkretnego organizmu? Jeśli – jak sugeruje Autor – informacja nie przepływa jednokierunkowo od DNA do białek, to jaki jest materialny nośnik tej zwrotnej informacji, operującej na poziomie mechanizmów translacyjnych, transkrypcyjnych, syntezy białek i właściwego ich kształtowania w drugo-, trzecio- i czwartorzędową strukturę? A musi być to nie byle jaka korelacja.

            Stuart Kauffman z Santa Fe Institute podaje, że tylko pierwsze – genowe – „piętro informacyjne” to u ludzi układ 30 tys. zmiennych. Zakładając tylko dwa stany aktywności genów – „włączony-wyłączony” mamy 1030 000 kombinacji. Kauffman podkreśla: „Taki wynik nie mieści się w głowie, zważywszy, że liczba cząstek w znanym nam Wszechświecie wynosi 1080”. [1] A to tylko przy założeniu o dwóch stanach aktywności genów, podczas, gdy w rzeczywistości jest ich więcej! I to tylko na pierwszym „piętrze informacji”, gdy w rzeczywistości jest ich przynajmniej cztery, każdy o niezwykłej złożoności i precyzji działania.

            Chorąży nadmienia:

Życiowych zjawisk w komórce nie można traktować jako procesu liniowego, zaczynającego się od genu. Raczej jest to wielowymiarowy mikroświat, w którym gen jest ważnym ogniwem. Same geny nie rezydują, jak to utrzymywano do niedawna, w DNA w porządku liniowym jako niezmienna, niepodzielna jednostka dziedziczności.

            Co spina ten wielowymiarowy, wielopoziomowy mikroświat w jeden funkcjonalny organizm? Jaka jest i gdzie rezyduje materialna struktura zdolna do przetwarzania takich kolosalnych ilości danych? Odpowiedzi nie znamy i również Chorąży nie udaje, że ją zna:

Na obecnym etapie rozwoju wiedzy, pół wieku po odkryciu przez Jamesa Watsona i Francisa Cricka budowy przestrzennej DNA oraz molekularnej struktury kwasów nukleinowych, nie wystarcza sprowadzanie różnic w wyglądzie między myszą a człowiekiem lub różnic między możliwościami mózgu małpy i człowieka do poziomu genów. Złożoność gatunku ludzkiego zapewne nie zależy jedynie od liczby genów i nie wszystkie atrybuty „człowieczeństwa” są wyłącznie produktami genów. Aby to zrozumieć, musimy sięgać przynajmniej do innych pięter informacji.

            Końcowe zdania cytowanego fragmentu są kontrowersyjne – wielu biologów nie zgodziłoby się z Chorążym, że „złożoność gatunku ludzkiego zapewne nie zależy jedynie od liczby genów i nie wszystkie atrybuty «człowieczeństwa» są wyłącznie produktami genów”. Jednak zasadnicze przesłanie jego artykułu wydaje się roztropne: dowody są na tyle poważne, że czas już przestać upierać się przy zakurzonych dogmatach i aktywnie szukać innych pięter pozagenowej informacji.

Michał Ostrowski

[Na Początku... 2003, vol. 11, nr 9-10 (172-173), s. 374-382.]

 

Michał Ostrowski

Afera Chorążego

            W poprzednim numerze Na Początku... znalazł się tekst „Dogmaty biologii molekularnej w kryzysie”, w którym omówiłem artykuł prof. Mieczysława Chorążego, [2] byłego kierownika Zakładu Biologii Nowotworów Centrum Onkologii w Gliwicach. [3] Chorąży w swoim popularnym artykule argumentował, że nowe odkrycia z dziedziny biochemii każą zrewidować tzw. dogmaty biologii molekularnej. Gdy informacja o tamtym numerze Na Początku... wraz z krótkimi streszczeniami poszczególnych artykułów znalazła się na naszych stronach w internecie, [4] spowodowała ona nerwowe reakcje niektórych ewolucjonistów. Wywołane one zostały tym, że w streszczeniu artykułu „Dogmaty ewolucji...” padło nazwisko Chorążego. Najgorliwszą (r)ewolucyjną czujnością popisał się niejaki Paweł Jałoszyński, który - najpewniej nie czytając oryginalnego artykułu w naszym miesięczniku - napisał w tej sprawie do Chorążego z prośbą o wyjaśnienia. Jałoszyński przezornie nie ujawnił swojego listu do Chorążego, upowszechnił natomiast na usenetowej liście dyskusyjnej - za jego zgodą - fragment odpowiedzi Chorążego. Przeczytać w niej możemy:

Nikt z czasopisma „Na początku...” nie zwracał się nigdy do mnie o jakąkolwiek wypowiedź. Jeśli zechce Pan przytoczyć moje uwagi, to nie stawiam przeszkód. [...] Nie wiem kto i z jaką intencją zalicza mnie do wyznawców poglądów PTK. Inna rzecz, to „genocentryczny” ogląd biologii. Myślę, że posługujemy się dużymi skrótami myślowymi w spojrzeniu na życie, a pojmowanie genu jako „sprawcy życia” i czynnika odpowiedzialnego za obraz mego ciała, mego charakteru i osobowości („ja - to moje geny”) jest wielkim uproszczeniem. Taka postawa jest nadużywana, zwłaszcza (choć nie tylko) w procesie upowszechniania wiedzy i popularyzacji nauki. Wynika to z redukcjonistycznej i deterministycznej filozofii myślenia i metodologii pracy stosowanej w biologii molekularnej. Nauka o genach (sekwencjach nukleotydowych kodujących białko) została uproszczona i często pojmowana opacznie. Oczywiście niektóre dogmaty w biologii molekularnej upadają (co jest zjawiskiem naturalnym w historii „poznania świata”). Nie ma prostej zależności gen-białko, ani genotyp-fenotyp. Fenotyp różnych gatunków nie jest w prostej zależności od liczby genów i nie odzwierciedla złożoności biologicznej człowieka. Myślę, że nie ma genu(ów) odpowiedzialnego za index IQ, ani genu głupoty.

Myślę, że DNA nie jest siedliskiem „duszy”. Cała plejada drobnocząsteczkowych RNA ma niebagatelną rolę i aspiruje co najmniej do „współrządzenia” z genami, i kto wie czy nie będą kiedyś uznane za elementy dziedziczności? Ewolucja życia nie następowała jako wynik mutacji punktowej genów, lecz raczej jako „przetasowanie” bloków sekwencji i pewnie głęboko zmieniała dynamiczną sieć białek i struktur błoniastych, które także aspirują do większej roli w żywej materii. Myślę, że nauka w przyszłości stanie wobec dylematu rewizji pojęcia „genu”, ale nie oznacza to odrzucenia ewolucjonizmu. Są to rzeczy oczywiste, ale nie upoważniają nikogo do zaliczania mnie do zwolenników PTK.

M. Chorąży [5]

            Interesujące są uwagi prof. Chorążego na temat roli genów, bezpośrednio zresztą potwierdzające tezy jego artykułu, który omawiałem w poprzednim numerze Na Początkul... Równie istotne jednak jest jego tłumaczenie się, że „nie wie kto i z jaką intencją zalicza mnie do wyznawców poglądów PTK” oraz, że „nikt z czasopisma Na Początku... nie zwracał się nigdy do mnie o jakąkolwiek wypowiedź”. Dlaczego jednak Chorąży w ogóle się tłumaczy i przed kim? Nigdy nie twierdziliśmy, że wypowiadał się dla Na Początku..., ani nie przedstawialiśmy go jako zwolennika poglądów PTKr. Można podejrzewać przynajmniej dwie rzeczy.

            Pierwsza – moim zdaniem bardziej prawdopodobna – jest taka, że takie sugestie podsunął mu w swoim donosie Jałoszyński, który nie dość, że nie czytał omawianego artykułu, to jeszcze mógł okłamać Chorążego, jakoby kreacjoniści spreparowali jego wypowiedzi i fałszywie przedstawili jego poglądy. Kreacjoniści doskonale wiedzą, że wielu ewolucjonistów często sięga po tego typu dezinformację. Mogę tylko współczuć prof. Chorążemu, że również on przekonał się o tym na własnej skórze i delikatnie radzić mu, by na przyszłość dokładniej sprawdzał u źródła doniesienia „życzliwych” kolegów-ewolucjonistów, którzy próbują nim manipulować.

            Druga możliwość jest taka, że gdy Chorąży dowiedział się, że jego nazwisko w ogóle pojawiło się na stronach PTKr, wpadł w panikę i zaczął „na wszelki wypadek” odżegnywać się od kreacjonizmu, aby nie zaczęto go podejrzewać o sympatyzowanie z kreacjonistami, co nader często oznacza ekskomunikę z naukowej społeczności. Ewolucjonistyczni cenzorzy czuwają, a z podejrzeń o brak naukowej ortodoksji, mimo wielu zapewnień, nie jest tak łatwo się wytłumaczyć.

            Jakby nie było, „afera Chorążego” jest kolejnym smutnym przykładem w katalogu kłamstw i kłamstewek ewolucjonistów, którymi nader ochoczo – i stanowczo zbyt często – posiłkują się oni w polemice z kreacjonizmem.

Michał Ostrowski

[Na Początku... 2003, vol. 11, nr 11-12 (174-175), s. 478-480.]

 

            * Na marginesie artykułu Mieczysława Chorążego, „Dlaczego nie mamy ogona”, Polityka 2003, nr 10 (2391).

            [1] Ken Howard, „Bioinformatyczna bonanza”, Świat Nauki październik 2000, nr 10, s. 63.

            [2] Mieczysław Chorąży, :Dlaczego nie mamy ogona”, Polityka 2003, nr 10, (2391).

            [3] Michał Ostrowski, „Dogmaty biologii molekularnej w kryzysie”, Na Początku... 2003, nr 9-`10 (172-173), s. 374-382.

            [4] http://tiny.pl/qf36f

            [5] http://tiny.pl/qf3vz

miepaj
O mnie miepaj

Nieformalny przewodniczący Grupy Inicjatywnej Polskiego Towarzystwa Kreacjonistycznego (1993-1995), pierwszy przewodniczący Towarzystwa (w latach 1995-1998), redaktor naczelny organu Towarzystwa "Na Początku..." od 1993 roku do 2006 oraz (po zmianie tytułu) "Problemów Genezy" od 2013-.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Technologie